Turcja 2012 relacja z wojażu jacky & maryla...

relacja...

która na samym poczatku była  projektem...

niektóre plany jak na przykład zwiedzenie Gruzji - nie spełniły się, zgodnie z naszą tradycją zostały "odłożone na za rok"... 

a nadzieje się spełniły... dotarliśmy w sobotni poranek ( 16 czerwca 2012 ) na Nemrut Dagi...

wschodzące słońce widziane ze wschodniej platformy...

  

 

kilka godzin później .... 

 

 

Arsameia - niedaleko Nemrut Dagi...

oraz...

Divrigi - moim zdaniem drugi najbardziej wartościowy punkt wojażu...

będzie więcej i fotek i tekstu...  

  

a my nadal kontynuujemy to co nas najbardziej wciagnęło...

 i jak widać nadal preferujemy zwiedzanie starożytnych pamiątek i krajobrazowych ciekawostek...

 

 

Fora: 

Tokat - samotne ( prawie że ) zwiedzanie...(2)

 

zamykam za sobą po cichu furtkę i wychodzę - skręcam w lewo, lekko pod górkę....

i witam pierwszego sąsiada domu nauczyciela, teraz chyba będzie można wykonać poprawkę i zmienić nazwę na dom profesora...

tak - tak...

bo to budynek byłego liceum a teraz lokalnego uniwersytetu...

cóż, profesory byle gdzie nie mieszkają...

mam na myśli naszą noclegownię...

 

a nad głowami a jakże góra zamkowa...

twierdza...

będzie ją widać jeszcze nie jeden raz...

 

ooo...

jakiś ciekawy - historyczny budynek widać...

trzeba będzie bliżej podejść...

choc trochę rażą współczesne modernizacje...

aaa...

Tashan...

trzeba będzie jeszcze bliżej...

 

lecz wcześniej trzeba przejść na drugą stronę ulicy...

jakiemuś ursusowi przepuścić miejsca...

takie puchy na ulicy wieczorem tętniącej jak na Marszałkowskiej...

================ 

to przyjemne żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

Tokat

Ranny ptaszek z Ciebie - zdjęcia Tashan oświetlonego porannym słońcem, brak ludzi na ulicy - która to była godzina???  Nic dziwnego, że Maryla chciała jeszcze pospać :)))

Tokat wczesnym rankiem...

była to druga połowa czerwca, więc mimo wczesnych godzin porannych słońce szybko już poszybowało a mnie z łóża wyrwało...

ale zazwyczaj będąc na luzie nie mam zwyczaju wstawać wcześniej niż 7-ma na zegarze...

a problemy z zaśnięciem rozwiązywane są z pomocą produktów browarnianych...

rzadko kiedy liczę barany jakem z pod znaku Barana...  

=====

to przyjemne żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

Tokat - samotne ( prawie że ) zwiedzanie...(3)

obiekt godzien uwagi zobaczyłem jednak po drugiej strony ulicy...

więc apiać zmiana chodnika...

jakieś kopułki jak obserwatorium astronomicznym...

planetarium rozmnożone ?

 

szyld prawdę powiada....

no to szukam wejścia...

 

ponoć są dwa...

do części męskiej i części płci piękniejszej...

 

zatoczywszy ( nie się ) ale dobre pół koła - dookoła łaźni...

znajduję wejście ...

 

wrota zamknięte...

ale cóż zobaczyć choć trzeba, wykąpać się już nie - wcześniej korzystałem z hotelowego natrysku...

owa łaźnia jako segment kompleksu Ali Pasy ( o czym będzie jeszcze ) powstała około roku 1572, więc nieźle się trzyma staruszka...  

===== 

to przyjemne żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

Hamam

Nie daj czekać!

Wszedłeś?

Ja tylko zajrzałem, przy stole w okrągłej sali siedziało dwóch gości, patrzyli się na mnie i jakoś mi nie stało odwagi, aby pstryknąć... 

Dawaj, dawaj, nie cedź!

wszedłem...

c.d.n. będzie...

i to dotyczący Tokatu jeszcze całkiem ale gołkiem - dość długaśny... 

=== 

to przyjemne żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

Tokat - samotne ( prawie że ) zwiedzanie...(4)

no i jestem w środku...

żywej duszy przez tych kilka dobrych minut focenia...

rozglądam się i cykam to co widzę...

to cuś wygląda jak szatnia...

klapki czekają...

trzeba będzie dobrego bywalca w hamamach poprosić o objaśnienie poszczególnych widzianych sprzętów i elementów wyposażenia...

 

jedyne z niewielu, to orientacja, że owe widziane z zewnątrz kopułki planetaryjne to faktyczne misternie zbudowane świetliki...

 

uwieczniam zatem cennik zakładu świadczącego usługi dla ludności ...

też by się tłumacz nie koniecznie przysięgły przydał...

a może Hania Lukromanowa porówna cennik do obiektu, gdzie skorzystała z przyjemności ?

wychodzę, nikt nie wyszedł mi naprzeciw...

przypuszczam, że być może jednoosobowy personel akuratnie namydlał klienta, więc nie było mu po drodze nawoływać kolejnego...

może zatem kolejnymi odwiedzinami odważę się skorzystać...

PS - chociaż jednak ostatni nasz nocleg w drodze powrotnej zaliczany w Pamukova był już w bardzo skromnym domu nauczyciela, była tam fatalna kabina, może wtedy przegapiłem okazję ( wymuszoną ) wykąpania się w hamamie ?

nie zając - nie ucieknie ...

jako kończący post - przerywnik - kolejny stary dom a raczej jego fragment...  

==== 

 to przyjemne żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

Hamam

W Safranbolu było drożej - kąpiel 15 lirów, peeling 10 lirów, masaż pianą 10 lirów, razem 35 TLY.  Hania twierdzi, że było warto, zabiegały o nią 3 panie, solidne w swej profesji. Więc żałuj, żeś nie poczekał - może też 3 kobitki zajmowałyby się pielęgnacją twego ciała??? 

 

obsługa w hamamie...

a dopiero co Błażej pisał, że brodato-wąstych jeno płeć brzydsza obsługiwała...

a jako w lokalnym języku nieczytaty i nie pisaty ( tudzież przy braku pisma obrazkowego ) nie wiedziałem nawet do jakiej wersji płciowej się wdarłem :-( 

===== 

to przyjemne żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

Wdarłeś się do części...

...męskiej, na co wskazuje pozycja erkek w cenniku - co oznacza właśnie facetów. Pozycja druga 0-7 yaş çocuk to cena dla dzieciaków w wieku 0-7, pozycja ostatnia to (chyba) dopłata za fachową pomoc przy myciu.

Wejście

Wejście dla kobiet jest na Twoim zdjęciu cz.3 - zdjęcie następne pod zdjęciem szyldu Hammamu - niskie, z boku, do przedsionka, potem wchodzi się do głównego budynku, korytarz prowadzi w głąb obiektu - dalej nie zaglądałem, żeby nie być zlinczowanym... Wystarczyło mi, jak pomyliłem toalety na parkingu koło Bolu (Bay, Bayan, rozumiesz :) i zostalem przez baby zwymyślany, zanim się wycofałem.

A gdzie Błażej pisał, że facetów obsługują wąsate baby?

Tokat - samotne ( prawie że ) zwiedzanie...(5)

fikuśne - byłem w Tokacie 3 miechy przed Familią Lukromanów a dopiero teraz opisuję ten etap...

przed chwilą sprawdziłem jak wyglądał ten etap u Lukromana...

jest co nie co podobieństw...

ocenicie sami...

z tym, że wyleciałem z domu ( nauczyciela ) bez huku ale i bez przewodnika...

 

i już po drugiej stronie ulicy wpadam na Ali Pasa Camii...

różnica 3 miesięcy a przede wszystkim chyba też innej pory dnia a jakże różne oświetlenie obiektów...

 

wklejona do naroża meczetu wieża minaretu jeszcze nie dostąpiła zaszczytu oglądania promieni słonecznych...

 

za to po lewicy słońca już multum...

ale cicho, pustawo w okolicy...

 

tablicę informacyjną też uwieczniam - polecając ćwiczeniu językowym braci studenckiej wybierającej się na Erazmusa do TR...

  

naprawdę ładna - nakryta drewnianym dachem fontanna ablucyjna....

z czasem zaczynam łapać zasadność ich budowy i funkcjonowania....

aczkolwiek nie zawsze są, nie zawsze są widoczne i tak sporych rozmiarów....

   

i jeszcze raz ją łapię w obiektyw spoglądając na miejscowego obywatela chyba spieszącego się do pracy...

a głowę nieźle sobie obmywał, czyżby wyszedł z domu po wysuszeniu jej przez połowicę...

bo chyba nie przyspieszał powrotu do stanu trzeźwości po nocnej imprezce u sąsiadów...

( jakie to my mamy polskie świata widzenie - nieprawdaż - cóż - nieraz stereotypy tyż mają cuś do rzeknięcia )...

dwa dostojne platany - może jak nasz dąb Bartek - mogłybyby sporo opowiedzieć co i kiedy widziały...

ilu pielgrzymów i turystów schowało się po ich cieniem...

 

   

kłaniam się im i po chwili bezskutecznego kołatania do bramy meczetu - widać było jakieś remontowe ogłoszenie - pasuję z oglądania wnętrza - uzupełnieniem są fotki Lukromana...

pora pogonić w boczne uliczki...  

=========

to przyjemne żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

Tokat - samotne ( prawie że ) zwiedzanie...(6)

kilka rzucików "po drodze" ... tak przed siebie ....

 

czyli miks starej zabudowy miejskiej - zmodernizowanej...

 - prawie, że zrewaloryzowane zabytki prywatne z prywatnej kasy...

 

widocznego na szyldzie a znanego kebabu z Tokatu nie udało się nam skosztować...

może kolejnym razem ...

 

jedna z bocznych uliczek, równoległa do głównej ...

teraz cichutka a tak tętniła wieczorem....

góra odnowiona a na dole stare drzwi...

acha - jak w znanym wierszyku - "Pawel i Gaweł w jednym stali domu, Paweł na górze" ....

na dole klima a na pięterku wiaterek hula...

i dla kontrastu - mały powrót do głównej ulicy - chyba najnowocześniejszy hotel a zarazem budynek w Tokacie...

może jak by mi firma zafundowała tam nocleg.... 

==== 

to przyjemne żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

Tokat - samotne ( prawie że ) zwiedzanie...(7)

punkt poboru wody - także i dla kamperowców - w samym centrum...

widać jeszcze mokre plamy - ktoś tu musiał niedawno nabijać tender ...

 

w kolejnym prześwicie między budynkami ponownie pojawia się góra zamkowa...

a w przewodniku napisali, że jednak trzeba się dobrze napocić, coby ją zdobyć...

darowałem sobie, ale jeśli ktuś był - niech się z nami podzieli....

widokami...

  

  

i kolejna łaźnia ...

 

wracamy do naszej uliczki....

 

jakimś cudem znów przewinęło mnie przed bramą Tashan'u...

i znów nici z szarpania klamką...

 

nawet takie łażenie bez ładu i bez składu - wciąga...

=== 

to przyjemne żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

Tokat - samotne ( prawie że ) zwiedzanie...(8)

już wkrótce mój organ powonienia zostaje podrażniony...

znajomym zapachem....

piekarnia ...

i to czego ?

specjału tak ulubionego przez marylę - simitu...

podstawy naszej egzystencji konsumenckiej podczas plażowania ale też i podczas podróży...

dzieciarnia zgromadzona tłumnie przed piekarnią nabijała się z mooich krótszych szortów...

ale co tam...

 

z fotek wykonanych z procesu wypieku tylko jedna została zakwalifikowana do dalszej rundy...

chyba za szybko cuś strzelałem...

ale naprędce zapakowano jeszcze prawie że gorące simity do reklamówki i mogłem pójść dalej...

aaa - nie zjadłem ani jednej zanim  doszedłem do domu ( nauczyciela )...

   

jeśli mnie oko nie myli, to tą samą uliczką szedł Lukroman, jeno inna pora dnia i inne oświetlenie dawało inny efekt...

nieraz trzeba bylo nieźle zadzierać łepetynkę do góry...

tutaj też kiedyś droga musiała iść mocno niżej - stąd wejścia do domu kojarzą się bardziej z wejściem do piwnicy...

i znów - Paweł na górze mieszkając - wymienił sobie okna...

a na dole Gaweł - puścił lokal w totalną ruinę... 

==== 

to przyjemne żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

Tokat

Żebyś mógł skonfrontować, załączam (dzięki Izie) mapkę z trasą naszego dreptania po Tokacie. Ponieważ mapka jest samochodowa, to trasę "zaokrąglaj". Ciekawe, gdzie się nasze drogi krzyżowały, czy tylko w Tas Hani?

z potrzebnym kluczem ...

do otwarcia mapki zaraz pojawi się Iza...

===== 

to przyjemne żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

ja miałem na myśli...

ten kwadracik z czerwonym krzyżykiem w powyższym poście Lukromana...

===

to przyjemne żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

Mapka

Iza jest czarodziejka: pyk i mapka jest!

A królik z kapelusza?

królika nie będzie

Może być tylko pies, skoro już się jakiś za Jackim przyplątał. Osobiscie chetnie bym zobaczyla wiecej fotek z Tokatu, Jacky a czy Ty pozwalasz na Lukromanowy fotokomentarz?

relacja "zapleciona" różnymi skojarzeniami userów....

jest wręcz dla mnie wzorcem...

oznacza to, że reportaż żyje i jest współtworzony...

i to jest jego największa wartość... 

wszelakie pytania, komentarze, uzupełnienia - jak najbardziej nie tylko mile widziane ale pożądane :-)

==== 

to przyjemne żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

bardzo trudne dla mnie zadanie...

ponieważ poszedłem powałęsać się raczej na niucha...

i bez żadnej mapki...

teraz lukam na ową wklejoną i nie widzę na niej choćby owego Garipler Cami o którym zacząłem pisać...

z tego co teraz po pół roku odtwarzam z pamięci - patrząc na rzeczoną mapkę - to trzymałem się osi drogi/ulicy D850 przy której był dom nauczyciela, którego też nie widzę ( na mapce ) ...

potem postanowiłem zakręcić kółko bocznymi drogami zgodnie z wskazówkami zegara a za GPS tradycyjnie służyło mi słoneczko ...

generalnie teraz czuję, że takich kółeczek trzeba by było wykonać po całym mieście z kilkanaście...

no i jeszcze na sam koniec - uprzedaż fragment relacji - po zaprzężeniu koni do jazdy - ruszyliśmy i zanim wyjechałem z Tokatu to też wykonałem ze dwa kółeczka zanim "złapałem" kierunek...

 

a jeśli Lukroman ma fotki, które uzupełniły by relację o Tokacie - to proszę śmiało, ja mam jeszcze - już spreparowanych Irfanview'em - ca 20 sztuków...  

===

to przyjemne żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

Tokat

Myślałem, że wkleisz mapkę w odpowiedzi dla Jacky'ego.

Ale skoro już wiemy, to znajdziemy.. 

Nie będzie faux pas, jeśli do jego relacji dodam swoje, niepublikowane zdjęcia z trasy w Tokat? Nie chcę się licytować, bo  jakością nie dorównam... Tylko dla uzupełnienia tematu :)

Tokat - samotne ( prawie że ) zwiedzanie...(9)

teraz można odsłonić rąbka tajemnicy...

czyli dlaczego dodałem słowo "prawie że" w odniesieniu do samotnego wędrowania po Tokacie...

  

otóż gdzieś w okolicach simitowej piekarni pojawił się czworonożny towarzysz...

przykleił się i już...

z początku spojrzałem nań podejrzliwie, czy nie zaatakuje moich gołych kostek...

a może poczuł aromat simitu ?

udawał pozornie nie zainteresowanego ale przykleił się...

a ja tymczasem ...

dotarłem do kolejnego obiektu pachnącego historią...

 

tablica wszystko Ci powie o Garipler Cami pod warunkiem, że znasz język turecki...

 

więc każąc przysiąść na pupie ( posłuchał ) czworonożnemu, zanurzam się do wnętrza jakże odmiennego względem innych do tej pory zwiedzanych -meczetu ...

==== 

to przyjemne żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

Tokat - samotne ( prawie że ) zwiedzanie...(10)

przede wszystkim zielonkawy ale w pastelowym ulubionym przeze mnie odcieniu dywan...

zdecydowanie psuje wystrój wnętrza zegar rodem z Państwa Środka...

przy minbarze aż dwa łoża...

widuje się bardzo często w meczetach drzemiących wiernych, ale żeby aż takie wygody szykować ?

trochę jestem zdegustowany informacjami znalezionymi w necie a mówiących o tym meczecie...

googlowy tłumacz też ma w tym swój udział...

powoduje to w połączeniu z innymi fotkami ukazanymi w necie, że mam wątpia, czy jest to meczet opisywany jako najstarszy w Anatolii ?

może to i dobrze, że byłem sam...

a dookoła mnie cisza wieków historii... 

=== 

to przyjemne żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

Tokat - samotne ( prawie że ) zwiedzanie...(11)

miałem całą i wielką swobodę w foceniu...

...

 

wbrew pozorom - cały obiekt zelektronizowany...

przy wejściu widać całą szafkę sterowniczą...

 

nie czułem wtedy na swoich barkach żadnego oka Wielkiego Brata...

ale teraz się zastanawiam....

nie tylko - czy i gdzie ukryte były kamery...

ale po co zbudowano owe schody i balkon wewnętrzny ?

Koniec debaty wewnętrznej - pora wyjść na zewnątrz...

do świata...

i jeszcze jedno powiększenie drugiej tablicy informacyjnej...

czy znajdzie się tłumacz przysięgły ?

oczywiście z tłumaczeniem amatorskim - nikt nie gwarantuje wynagrodzenia w brzęczącej monecie...   

==== 

to przyjemne żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

Meczet Garipler

Na tej tabliczce mamy przykład strasznie bełkotliwego tekstu po angielsku :( Wynika z niej, że budynek zbudowano w XII wieku za panowania Daniszmendydów (zwanych też Daniszmendami). Była to lokalna dynastia pochodzenia turkmeńskiego, która panowała nad terenami centralnej Anatolii (Sivas, Malatya, Kayseri i Kastamonu), w latach 1071 - 1178 (tu się podpieram Wikipedią). Znalazłam jednak również sprzeczną z tabliczką informację, że meczet jest z XI wieku, co czyni go jednym z najstarszych na terenie Anatolii.

Tokat - samotne ( prawie że ) zwiedzanie...(12)

prawdopodobnie przedostatni odcinek...

rzecz jasna z Tokatu...

na kolejnym placu zwrócił moją uwagę dość ciekawy obiekt...

pierwsze skojarzenie to jakby piramidalny daszek...

 

fotografia tablicy informacyjnej zabezpieczona - można pokręcić się i szukać różnych ujęć owego obiektu...

obiektu mającego aż trzy okna, po jednym na 3 ścianach...

  

otoczony murkiem jakby fosą, brakuje tylko mostu zwodzonego...

 

brama rzecz jasna zamknięta...

ale dopiero w domu otwieram ...  googlowe wrota....

żeby się dowiedzieć, iż to jest grobowiec syna mongolskiego wodza ( emira ? ) Esentimura Nurettina zbudowany w roku 1314...

mauzoleum owe zbudowane jest z ciosów kamiennych na planie kwadratu, zaś kopuła stożka jest aż ośmioboczna...

gdzie zaś spoczywa tata - wódz, niestety, łykipedzia milczy...

może zdążył powrócić na swoje stepy...

jedyna dodatkowa informacja sieciowa - to, że ów grobowiec został odrestaurowany w roku 1935 ...

ale czy o tym w Ułan Bator wiedzą ?

===

to przyjemne żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

Tokat - samotne ( prawie że ) zwiedzanie...(12a)

a odcinek 12a dlatego, żeby nie był 13sty...

zastanawiam się, czy są to stare, zmodernizowane budynki czy też nowe "plomby" ?

miasto zwolna budzi się ze snu, za godzinę, wyruszając po śniadanku "nauczycielskim" - będzie już pełny ruch uliczny...

 

jeszcze jedno spojrzenie ( z lekkim żalem ) na wzgórze zamkowe...

pewnie z niego ładne krajobrazy ?

plac parkingowy z tyłu za domem nauczycielskim - to znaczy się jego bliźsza budynku część...

wieczorkiem zaparkowaliśmy w gęstym tłumie autek, jak rankiem wróciłem ze spaceru nasze autko stało samotnie pośrodku wielkiego placu przed budynkiem liceum, czym prędzej przestawiłem je na pobocze...   

i to już koniec fotek z Tokatu, klima się trochę schłodziła, czerwcowe słoneczko w mig nagrzało środek...

no i wreszcie wyjazd z miasta, wykonałem chyba z 2 nawroty, bez gps może i trudniej ale daje radę...

===== 

to przyjemne żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

pierwsze resume...

ale nie ostatnie...

no może nie resume ale wyprostowanie pewnych ścieżek...

ponieważ chcąc pokazać pewne ciekawostki rozwaliłem chronologię...

wracając do rzeczy ...

z Tokatu wyjechaliśmy w czwartek 14 czerwca...

przez Sivas - upalne ( ponoć Iza tam przymarzła - dobrze zapamiętałem ? )

Kangal - dojechaliśmy do Divrigi..

z Divrigi powróciliśmy na główną drogę do Kangal

rozglądaliśmy się za noclegiem...

o 19stej zahaczamy o wioskę Alacaham - jakiś pseudohotel był - niesympatycznie się zaprezentował...

19:50 wioska - miasteczko Hekimhan - objechaliśmy - zero noclegowni...

jedziemy przed siebie...

droga czyni się na odcinku kilkunastu km dziurawa jak ser szajcarski ( czy jest taki odpowiednik w TR ? )

21:00 docieramy do Malatya...

tak, tak...

ulubieńca Adminów...

tamże nocleg u nauczycieli, niestety - była wolna jeno trójka i za jedno niewykorzystane łóżko zapłaciliśmy cuzamen do kupy 105,- Lira...

acha - pora cuś wkleić....

a tu nie ma nic...

bo się wystrzelałem wcześniej ...

więc trochę fotek z autostrady...

 

tak było dwa dni później....

pod Adaną...

a tą fotkę i autko powiększamy i...

 

przeca to policaje...

schronili się przed słońcem i upałem ?

czy czają się ...

alem ja nie Kubica ...

z Malatya wyruszyliśmy 15 czerwca...

dojeżdżając do Karadut...

czyli zwiedzanie Nemrut Dagi...

potem 16 czerwca rankiem a raczej przed południem Arsameia ...

o 11:15 przejeżdżając przez Kahtę widzimy - a jakże - dom nauczyciela z - 3 piętrowy, z klimą...

o 14:00 poimy smoki w Pazarciku - kojarzy mi się Pazardzik w BG...

szykujemy kartę KGS - przydaje się na autostradzie...

i uwaga - gdzieś na wysokości Osmaniye a Adaną - widzę po prawej strony autostrady bardzo ciekawą bryłę zamku...  

maryla zanotowała Ayaz...

bardzo ciekawie wyglądał i na górze...

jeśli kiedykowiek diabeł mnie tam pociągnie - to ten zamek zaliczę...

za Mersin zjeżdżamy z autobany...

jeszcze w Ayas zatrzymujemy się w 2 miejscach i rozglądamy się za plażową kwaterą - ale nie podoba nam się...

wreszcie o 19:10 wjeżdżamy do Kizkalesi i dekujemy się tam aż do 26 czerwca...

będzie, będzie trochę fotek z Kizkalesi...

i jeszcze jedna sesja fotkowa z Pamukova...

    

 ===

to przyjemne żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

 

mały dodatek z autostrady...

to już maryla fociła przez okno...

i żegnamy autobus firmy przewozowej Metro, zjeżdżający w stronę lotniska...

  

Malatya i Sivas

To prawda, że w Sivas podmarzliśmy, ale to było wcześnie rano, a w ciągu dnia było tam gorąco - trzeba być przygotowanym na duże różnice temperatur. Co do Malatyi, to czy dobrze zrozumiałam, że tylko tam przenocowaliście, nawet moreli nie zjedliście?

Malatya...

mimo wiedzy o Twojej preferencji i ulubieniu - nie została przeze mnie wpisana na listę marzeń...

po prostu nie miałem już w planie zaliczania żadnego większego miasta wiedząc, iż maryla będzie już przesycona wojażowaniem...

co się jako klasyczna przepowiednia spełniła...

zaplanowany był nocleg w Divrigi jako improwizacja poszukiwacza przygód, lecz nie wpadło nam nic godnego do oka...

więc łudziłem się, że znajdę jakiś prowincjonalny otelik prze drodze, nadaremno wyglądałem...

stojąc rankiem na hotelowym....  domowonauczycielkim balkonie w Malatya zastanawiałem się nad przedłużeniem o jedną dobę pobytu...

ale maryla tak się już dopraszała plaży...

i odmów tu kobiecie ...

 

to przyjemne żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

Kizkalesi - spacerowo / plażowo ( 1 ) ...

wbrew pozorom - plażując - można poczynić też sporo obserwacji...

prawie na samym początku - siedząc na plaży zobaczyliśmy wchodzącą nań ekipę ślubno - fotograficzną...

para młoda wyglądała bardzo młodo, szczególnie przedstawiciel tej brzydszej strony, choć przystojniaczkiem był...

zdążyłem im rzucić jedyne co mi przyszło do łba - "Good luck"...

młody pan odwrócił się i dzięknął...

tuż obok plaży widzieliśmy restaurację przygotowującą się do imprezki pod gołym niebem...

idąc na wieczorny spacer podeszliśmy do owej restauracji, wykonałem kilka fotek, może nie najlepszej jakości ale...

 

wesele już trwało...

 

i raczej dalo się odczuć zeuropeizowaną atmosferę...

 

ale stoły to już nie jak u nas - w PL - bynajmniej nie uginały się pod żarciem..

czyżby to jakiś Szkot wydawał córkę - czy to jest klasyczna norma w TR ?

wkrótce para młoda ruszyła w tan...

rytm niby europejski, lecz nie za bardzo im szło...

może lepiej już w alkowie ?  :-)  

 ===

to przyjemne żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

Skromny poczęstunek,

na tureckim weselu to wg mnie norma, tj. uginające się stoły należą do rzadkości. Zresztą na takie weseliska schodzi się i zjeżdża po kilkaset osób, więc wyżywić taką gromadę nie jest lekko ;)

Kizkalesi - spacerowo / plażowo ( 2 ) ...

do zwiedzenia tamtejszego meczetu przymierzałem się  już od pierwszego tamże pobytu przed 3 laty...

jakoś chęci - śmiałości zabrakło...

tym razem wykorzystałem przedwieczorne zawirowanie burzowe, zabrałem aparat i już...

na pewno nie jest zabytkiem historycznym ani muzealnym...

lecz mając już wcześniejsze obserwacje z takowych wiele wieków temu zbudowanych - postanowiłem skonfrontować ...

w tych współczesnych meczetach jednak razi mnie wykorzystywanie najniższych kondygnacji do celów merkantylnych...

ale widać takie czasy są teraz...

nie dopisało mi szczęście i klamkę pocałowałem...

choć na takiej jakby werandzie od strony ulicy jakiś starszy gostek medytował ?

mułla ?

tym bardziej, że chwilę przyszedł jakiś młody człek, szarpnął za klamkę i przyklęknął obok starszego - też zatopił się w modliwie...

nie śmiałem przerywać im medytacji pytaniem - w jakich godzinach można liczyć na otwartość meczetu...

skorzystałem z okazji, że w drzwiach było małe, zakratowane ale otwarte okienko, więc wsadziłem doń obiektyw...

 

za drugim razem zmieniłem punkt widzenia z pionu na poziom...

ale i tak dopiero teraz w domku preparując fotki zastanowiłem się jaką techniką zostały wykonane grafiki zdobiące meczet ...

nie było przy wejściu klasycznej ( jak dla kościołów ) tablicy ogłoszeniowej ale przyklejony był plakat - jak domyślam się zapraszający dzieci - na czas ramazanu jak piszą - na rekolekcje ?

  

=== 

to przyjemne żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

Kizkalesi - spacerowo / plażowo ( 2 ) ... śniadaniowo..(1)...

to co dla kogoś jest udręką - dla nas frajdą...

z ranka szybciutko do piekarza na róg...

pieczywo jeszcze gorące...

a potem preparowane składników jajecznicy, raczej jaj sadzonych...

na tamtejszych pomidorkach i papryce - prosto z targu...

jaja i sery z marketu...

 

wersje smakowo - składnikowe różne za każdym razem...

 

a następnego ranka - sałatka - co Allah przywiódł na targ...

 

w połączeniu z chlebusiem ...  mniam...

choć maryla narzekała, że białe niezdrowe, ale co mi tam, smaczne...

ciemnego cały rok człek się musi najeść...

tyle, że herbata z filiżanek - które przewędrowały z nami pół świata...

ostatnie dwie z kompletu, wydzielone i schowane w sakwojażach...

bo do herbatki w szklaneczkach - nie bardzo nam było...

owszem jak podano w reestauracji albo na stacji beznzynowej poczęstowano... 

===

to przyjemne żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

Jedzonko

Jedzonko (na tych zdjęciach) samiście robili, czy to hotelowe?

 

hotelowe śniadanka...

były tylko na trasie i to w tych hotelach i ogretmenevi, gdzie były wkalkulowane w cenę...

natomiast plażowe śniadania i posiłki to już rękodzieło miszcza kierownicy - oczywiście te obiadowe to juz wektor przechylał się ku maryli ale nie całkowicie...

cóż, dnia jest do dyspozycji sporo a smażenie tłuszczyków ( w moim przypadku ) na piasku jest czynnością nie wymagajacą czasu, prędzej wolałem wskoczyć do ciepłej i długo płytkiej wody morskiej...

zatem pichcenie to była wakacyjna samorealizacja i dopełnienie zimowych oglądań miszczów kulinarnych...

a poniewaz dysponowaliśmy znakomitym zapleczem gastronomicznym w postaci dość bogato wyposażonej kuchni - więc dla chcącego nic trudnego a raczej miłego... 

=== 

to przyjemne żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

Jedzonko

Jeśli tak smakowało, jak wyglądało, to wpraszam sie na wspólną wędrówkę, i od razu oddaję sprawy kulinarne w twoje władanie :))

muszę się przyznać ( bez skromności )...

... iż przez kilka dobrych lat wędrowaliśmy po Bałkanie w dwa autka, w tym drugim moja siostrzenica z dzieciakami...

i zawsze było fajosko - konsumpcyjnie i wojażersko...

...

później też nieraz na trasie dołączały się do nas ekipy...

pierwotniaki podróżne...

chętnie przekazywaliśmy im swoją praktyką ale też kodowaliśmy sobie ich praxis...

...

PS - a co z zamierzoną dokładką fotograficzną do pewnego miasta w TR ?  

=== 

to przyjemne żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

Ani

Sprawa jest taka: przez całe święta, do wczoraj, każdą wolną (nocną) chwilę poświęcałem na dokończenie relacji. Może coś nie tak robię, ale trwało to długo, niestety. Żona już kilka razy traciła cierpliwość, bo w domu jakby faceta nie było... Musi się atmosfera trochę oczyścić :)

Chyba pójdę twoją drogą i "dokładkę" dam na Forum, bo w Relacjach zginie w tłumie. O ile Iza pozwoli?

Dokładka...

...na forum to chyba dobry pomysł, bo relacja jest już bardzo 'ciężka' i długo się ładuje. Jeżeli masz pomysły na jakieś inne dodatki, to chyba też już osobno, np. w formie wątków forumowych. Ale nie ma pośpiechu ;)

ocenę, opinię i sugestię Izy popieram...

dodając, że chcąc machnąć suplementy możesz też skorzystać z opcji blogowej...

ja nadal uważam za otwartą sprawę ujawnienia Twoich fotografii jeszcze skrywanych w lapku...

==== 

to przyjemne żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

Opcja blogowa...

...nie jest dana każdemu domyślnie, Jacky ;) Lukroman fajnie rozwiązał sprawę podpinając swoje zdjęcia z Diyarbakiru pod istniejącą już u nas galerię z tego miejsca, w formie komentarza.

Kizkalesi - spacerowo / plażowo ( 2 ) ... śniadaniowo..(2)...

no to jeszcze kilka fotek coby domknąć tematu...

lecz dla nas owe samodzielne przygotowane śniadanka - jedzonego w ciszy porannej - są bardziej warte niż te na all inclusive w Bocianowie ( jak nazywam krainę faraonów )...

oczywiście oprócz tego płaskiego chlebka były jeszcze francuzy vel lengi...

a przed śniadankiem był spacer na plażę i kąpiel w pierwszych promieniach słońca...

jeszcze tylko dwa spojrzenia...

z balkonu...

najpierw na prawo...

i na lewo - strona w kierunku do plaży...

po cieniu słonecznym szacuję, że było około godziny 8:30, można było sobie jeszcze chwilę podelektować się chłodkiem...

nad głową szumiały klimatyzatory...

w niektóre dni rankiem lub przed południem ulicą przejeżdżał handlarz świeżą rybą, woził ją w koszyku na rowerze, kilka razy przymierzaliśmy się do zakupu i smażenia - ale jakoś ...

- zapamiętaliśmy jego głos niosący się po ulicy - "balik, balik, balik..."

może następnym razem ?

  

=== 

to przyjemne żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

Kizkalesi - spacerowo wieczorem & melon ....

zacznę jednak od melona...

bo ktuś dzisaj o nim napomknął na FB...

wiadomo kto, palcem nie będę wskazywać :-)

ale będąc zaraz po przyjeździe na targowisku w Kizkalesi ...

( w niedzielę - tutaj pytanie - czy w TR takie targi są w niedzielę ?

bo w Fethiye też byl handelek pod plandekami w niedzielkę )...

wykonaliśmy potężne - to znaczy z przeznaczeniem na żarcie całotygodniowe - zakupy...

wcześniej maryla zgrzytała mi w domu przed wyjazdem do TR...

czy my tam choć jakiekolwiek owoce kupimy w czerwcu ?

   

a tu proszę - wyciągnięty z lodówki - melonik czeka na pokrojenie...

  

to ten sam owoc - na balkonie "śniadaniowym" - takiego - smakowo - nie kupi się w żadnym PL markecie ...

a może tylko tam - nam tak smakują ?

no to pora na wieczorny spacerek....

lodziarza aż zamurowało na nasz widok...

taż to już trzeci sezon serwuje nam swoje wyroby...

klasyczne - te "gumowe" lody...

a jak on je "podaje" na owym wysięgniku ?

to już jest cały kabaret ...

trzeba dbać o przeponę...

miałem kiedyś nagrany filmik ale nie oddawał on owej atmosfery...

gdy ktoś trzymał wafla pustego w ręku a lód wracał do lodziarza...

  

   

a potem spacerek - jeszcze luźnymi uliczkami miasteczka szykującego się do sezonu...

tylko w weekendy bywało tu gwarno...

 

  

a to już klasyczne "targowisko próżności", czyli lepiej tam nie zaprowadzać płci piękniejszej...

nie wyszłyby z pustymi "ręcamy" - dopóki czegokolwiek nie nabyły pod pretekstem choćby - souveniru dla kogoś tam...   np. synowej...   

=====

to przyjemne żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

Strony