Dzień siódmy: Savsat - Ani - Kars
Rano opuszczamy Savsat drogą na Ardahan. Droga z każdym kilometrem pogarsza się, za to widoki coraz wspanialsze! Wysokość ok. 1800 m npm, zbliżamy się do Parku Narodowego Karagol-Sahara, w którym chroniona jest fauna i flora o charakterze alpejskim. Niedaleko na północ znajduje się Czarne Jeziorko niezwykłej urody, ale nam nie po drodze! Po drodze (już coraz lepszej) widzimy domki letniskowe (?), pasterskie szałasy (?), jedne stare, inne nowe lub odnowione, przeważnie niezamieszkałe.
Savsat - Karagol-Sahara Mili Parki
Savsat-Ardahan - Karagol-Sahara Mili Parki
Savsat-Ardahan - droga w remoncie
Savsat - w Sahara Mili Parki
Savsat - Sahara Mili Parki
Savsat - Sahara Mili Parki
Droga wspina się na płaskowyż i na przełęczy Cam Gecidi osiąga 2470 m npm. Prawie tyle, co Rysy!
Savsat-Ardahan - przełęcz Cam Gecidi
Savsat-Ardahan - na przełęczy Cam
Przełęcz Cam - roślinność subalpejska(?)
Zatrzymujemy się na kawę w takich niezwykłych okolicznościach przyrody – na drodze znikomy ruch, wokół pustka, łąki (hale?) z „alpejskimi” kwiatkami, nieliczne skałki, rześkie powietrze – błogostan nie trwa długo, czas ruszać w drogę, osiołku! Niedługo droga schodzi do doliny Kura Nehri, której centrum zajmuje miasto Ardahan. Pojawiają się pastwiska z krowami, owcami, kozami, oraz leżące odłogiem pola uprawne, na których stoją (często na kupce kamieni) niezwykle liczne jastrzębie, sokoły, orły (???)
Ardahan - płaskowyż Ardahan
Ardahan - widok na dolinę Kury
Wjazd do miasta zapamiętamy z powodu drogi, z której zerwano nawierzchnię i przejazd był wyzwaniem. Domostwa prezentowały biedę na wszystkie możliwe sposoby, ale to były przedmieścia.
Ardahan - wjazd od strony Savsat
Przed mostem na rzece Kura zobaczyliśmy mury twierdzy Ardahan Kalesi. Dobrze zachowane mury, z basztami, otaczały duży obszar. Niestety, brama była zamknięta a kasa nieczynna. Twierdza została wzniesiona za Seldżuków i rozbudowana z rozkazu Sułtana Sulejmana I około 1544 r. Objeżdżamy mury od strony rzeki, ale tam również nie ma wejścia i niewiele zobaczyliśmy.
Ardahan - Twierdza Ardahan
Ardahan - wejście do twierdzy Ardahan
Ardahan - twierdza - mury od strony rzeki
Przejazd przez miasto nie dostarczył większych wrażeń, nie ma tutaj zabytków godnych uwagi.
Ardahan - główna ulica w mieście
Miasto czy może region, znane jest raczej z powodu... profilu Ataturka, jaki pojawia się na zboczu górskim w okolicy miasteczka Damal, (ok. 30 km na północ od Ardahanu) na przełomie czerwca i lipca, około godz. 18-tej, by przez kilka minut wprawiać w ekstazę wielbicieli Ojca Turków, licznie zgromadzonych na tym widowisku, traktowanym bardzo poważnie (jak wszystko, co dotyczy Ataturka).
Z
djęcie z http://fle135-turkiye.pbworks.com/w/page/5905584/Ardahan
My zobaczyliśmy tylko udekorowane zbocza górskie - będziemy spotykać się z podobnymi wiele razy, przeważnie na terenach wojskowych. Napisy – patriotyczne zapewne, ale to tylko MNP Iza może wyjaśnić... google tłumacz „nie kuma bazy” :)
Ardahan - dekoracja na wzgórzu
Ardahan - dekoracja wzgórza
Od Ardahan szosa jest lepsza, i prowadzi przez piękny płaskowyż Ardahan Yaylasi – średnia wysokość nad poziom morza to 2.200 metrów! Klimat – we wrześniu bardzo nam przyjazny, zimą pewnie nie jest tu łatwo!
Nieliczne tutaj wsie wyróżniają się magazynami opału, zgromadzonymi wokół domostw.
Kto by pomyślał, że sterty krowiego łajna są synonimem zamożności? Stada krów błądzą po ścierniskach szukając pożywienia, za nimi chodzą stare kobiety i gołymi rękami zbierają do reklamówek placki, potem jest to formowane (tak, tak!!! są okrągłe, kwadratowe, rombowe), suszone na kamieniach i układane w piramidy, stożki, pryzmy itd. To jedyne miejscowe paliwo na ciężkie zimowe czasy. Na szczęście bydła jest dużo, nastarczają z produkcją :)
Ardahan - wioska z opałem
Ardahan-Kars - wioska
Płaskowyż Ardahan - meandrująca rzeka
Wioski zabudowane chaotycznie (te są zamieszkałe) lub systematycznie (większość domów jest pusta), domy bywają nowoczesne, ale dużo jest budynków z kamienia, gdzie domy od chlewów, pardon, obór! wyróżnia tylko czasza anteny satelitarnej.
Ardahan - tradycyjna zabudowa wiosek
Ardahan-Kars - wioska nowoczesna
Ardahan-Kars - domy tradycyjne
Ardahan-Kars - krajobraz wysoczyzny
Przed Kars tankujemy na stacji paliw, której właściciele z dumą podkreślają, że są Kurdi, nie Turkiye, częstują herbatą i usiłują wyjaśnić, dlaczego z Turkami była, jest i będzie walka.
Zgadzamy się z ich żarliwą argumentacją i odjeżdżamy, żegnani serdecznie przez załogę i ich dzieciaki. Do dziś zastanawiam się, co ma do tego Meryem, której imię często wymieniali, upewniając się, czy jesteśmy chrześcijanami. Pewnie Iza to wyjaśni?
Kars - na kurdyjskiej stacji paliw częstują herbatą
Kierujemy się do Ocakli, wsi w której znajduje się Ani Orenyeri, odległej od Kars o ok. 40km.
Kars - drogowskaz do Ani
Wieś Ocakli, w tle Ani
Ani - placyk przed murami
Zapłaciwszy 5 lirów za osobę wchodzimy przez Bramę Lwa pomiędzy mury.
Zwiedzanie zajęło nam 5 godzin, w zasadzie zobaczyliśmy wszystko, co jest wyraźnie oznaczone.
Z całą pewnością można i powinno się spędzić tutaj więcej czasu, kontemplując wielkie dzieła dawnych cywilizacji i nieubłaganie niszczącą rolę przyrody, a może i wpływ na bieg zdarzeń Boga, któremu w tym miejscu postawiono tak wiele świątyń... Sprzyjało by temu lepsze opisanie i oznakowanie zabytków, przewodnicy lub choćby audioguidy, mapki i schematy - wszystko to, co pomaga zwiedzającym lepiej poznać zabytek. Może kiedyś to wszystko będzie, a wtedy zniknie swoboda dostępu, możliwość bezpłatnego robienia zdjęć z fleszem i bez, zaglądania pod kamienie i szukania skarbów... Nie wiadomo, co lepsze?
Ponieważ opis Ani pozostawiam na oddzielny wątek, przebiegniemy przez miasto galopem. Zobaczymy:
Ani - Kościół Odkupiciela
Ani - Kościół Św. Grzegorza - Tiran Honents
Ani - ruiny mostu
Ani - Klasztor Młodych Dziewic
Ani - katedra Matki Bożej
Ani - Meczet Manucehr
Ani - zabudowa ulicy handlowej
Ani - Kościół Świętych Apostołów
Ani - Kościół Św. Grzegorza (Polatoglu Kilisesi)
Ani - Kościół Gagika I - p.w. Św. Grzegorza
Ani - Pałac seldżucki
Ani - dolina rzeki Tsaikotsajour
Ani - mury od strony zachodniej
Wyjeżdżając z wioski widzimy na polach dalsze ruiny kościołów, ale drogi przez ścierniska zniechęcają do zbliżenia się do nich. Bardziej interesują nas domostwa wsi, w której znajduje się zabytek, który powinien być wpisany na listę dziedzictwa UNESCO. Widać, że nic z tego nie mają, być może dlatego, że to nie jest ich kultura, tzn. muzułmańska. Żyją z rolnictwa i hodowli, trochę tak jak od stuleci ich przodkowie. Tylko samochody, traktory, anteny i komórki są świadectwem ich udziału w życiu nowoczesnej Turcji.
Ani - wioska Ocakli od strony murów Ani
Ani - ruiny kościoła w polu
Ocakli - domy w Ocakli
Po drodze do Kars zjeżdżam do czerwonego kamieniołomu. Wydobywa się tam czerwony żużel wulkaniczny, służący do budowy dróg. W pokładach czerwonej skały znajdują się porwaki innych skał oraz bomby wulkaniczne zastygłej lawy, o charakterystycznej powierzchni. Oczywiście, zabieram kilka okazów.
Kars-Ani - wyrobisko żużla wulkanicznego
Kars-Ani - bomby wulkaniczne
Do Kars docieramy późnym popołudniem, przejeżdżając po kiepskich ulicach parkujemy w okolicach Evlyia Camii (1589) oraz bramy Ebu’l –Hasan Harakani. Naszym celem jest kościół Apostołów oraz twierdza. Kościół jest w pobliżu, więc obchodzimy go wkoło, oglądając zabytek zbudowany w latach 930-937 przez Abbasa, króla Bagradytów. Na kamiennych ścianach wieży wyrzeźbiono arkadowy fryz imitujący kolumny, nad nimi postacie Apostołów. Zadziwia dobry stan ponad 1000- letniego budynku i wyrzeźbionych w bazalcie kunsztownych ozdób. Wejścia są pozamykane, ciekawe, jak jest w środku?
Kars - meczet
Kars - dawny Kościół Apostołów, meczet, kościół, meczet...
Kars - Kościół św. Apostołów z X w.
Kars - detal zdobienia Kościoła Św. Apostołów
Idziemy do Twierdzy. Zbudowana w 1153 r przez wezyra seldżuckiego Firuza Akaya, w czasach ottomańskich została odbudowana z rozkazu sułtana Murada III (podobno w 100 dni!). Twierdzę remontowali także Rosjanie podczas okupacji Karsu. Na dolnym zamku znajdują się budynki służące załodze, podobno jest tam meczet z XI w. (nie zauważyliśmy) oraz grobowiec męczennika Celal Baba. Górny zamek był zamknięty. Do twierdzy można wjechać samochodem, z czego korzystało wielu gości miejscowej kawiarni.
Kars - Kalesi
Kars - baszta twierdzy
Kars - Z Kalesi roztacza się ładnywidok na Kars i okolicę
Kars - zabytkowy most i łaźnie
Kars - Kościół Św. Apostołów
Kars
Kars
Schodzimy z Cytadeli i kierujemy się na stary most (1579) oraz znajdujące się przy rzece łaźnie: Muradiye Hammam (1774), Cuma Hammam (koniec XVII w.) i Mazlum Aga Hammam (koniec XVIII w).
Kars - Tas Kopru
Kars - Cuma Hammam
Wracając do samochodu przechodzimy obok budynków wzniesionych za czasów rosyjskich, z końca XIX w., bardzo charakterystycznych, ostatnio widzieliśmy takie na Litwie i Łotwie.
Kars - domy - świadectwa rosyjskiej okupacji
Idziemy w kierunku centrum, szukając sklepów z miejscowymi wyrobami: serem i miodem. Jest ich dużo, wchodzimy do „poważniejszego”, w którym widać wybór tego towaru. Sprzedawcy (ojciec i syn, jak można było wywnioskować) pozwolili nam skosztować kilku rodzajów serów. Następnie odcięli z kręgów odpowiednie kliny i zapakowali w folię termokurczliwą, dzięki czemu mogły przetrwać naszą podróż do Polski. Były sery z mleka krowiego, owczego, koziego i mieszanego. Kosztowały około 30 lirów za kg. Zapakował nam to w firmową torbę, dokupiliśmy jeszcze miodu 2 słoiki po ok. 10 lirów i powrót.
Kars - sklep z serem
Kars - sklep z serem i miodem
Kars - firmowa torba sklepu z serami
Po drodze kupujemy warzywa i winogrona, a sprzedawca oczywiście pyta Where are you from? Z Polski. Polonia – super! Był z rodziną w Polsce na ME, w Poznaniu i Krakowie, bardzo mu się podobało, Polska to piękny kraj i dobrzy ludzie, i dobre jedzenie.
Było nam przyjemnie, wypytał o kampera (zauważył, jak przyjechaliśmy!), poradził, żeby zanocować w tym miejscu, bo on tu mieszka i jest bezpiecznie.
Kars
Kars
Pogadaliśmy, pożegnali i pojechali... Przez centrum się nie dało, bo była jakaś demonstracja czy coś, w asyście policji, drogę blokowały radiowozy. Przecznica zablokowana jakąś stłuczką, wracamy więc tą samą drogą na Ani, a dojechawszy do obwodnicy skręcamy na Erzurum, potem, w pobliżu lotniska, skręcamy na Igdir. Dojechaliśmy do wioski Pazarcik i skręciliśmy na placyk z wagą samochodową. Schowaliśmy osiołka za budynek i przygotowujemy się do noclegu, a tu przychodzi 2 żołnierzy, przepytowują po turecku – ni słowa po angielsku – każą jechać, bo naprzeciw są koszary i nie wolno stać. Mową gestów wytargowaliśmy, że do 6-tej możemy zostać, nie będzie problemu. Na szczęście nie przespaliśmy terminu i rano opuściliśmy to ustronne miejsce.
Dzień ósmy: Pazarcik - Dogubayazit - Wan
Wczesna pobudka ma swoje zalety: jedną z wielu jest światło niskiego o poranku słońca, które daje piękne światłocienie, ubogacając krajobraz.
Kars-Wan - okolice Pazarcik
Droga Kars-Igdir
Jedziemy wysoczyzną w kierunku południowym, wyznaczonym przez Ararat. Po drodze – w okolicy miasta Tuzluca zatrzymujemy się przy czerwonych pagórkach, jakby usypanych z piasku.
Tuzluca - czerwone kopce (szlaka wulkaniczna)
Sprawdzam – to popiół i szlaka wulkaniczna, wyerodowana przez wodę i wiatr. Zabieram trochę tego materiału do kolekcji skalnej – rozdrobniona nie prezentuje się równie okazale :)
Oglądamy także liczne odsłonięcia skał, budujących ten krajobraz.
Okolice Tuzluca - niezwykła forma skał
Mijamy Igdir i widzimy coraz wyraźniej Agri Dagi, a na przełęczy 1680 mnp. zbliżamy się na ok. 20 km (w linii mapy) do tej symbolicznej góry. Widzimy ośnieżony wierzchołek, ale szczyt Araratu (5137 m npm) zasłaniają chmury. Widok i miejsce wywierają duże wrażenie, szkoda że zdjęcia pod światło nie oddają piękna i dostojeństwa tej świętej góry.
Widok na Ararat sprzed Igdiru
Widok na Agri Dagi z przełęczy
Na chwilę chmury pokazały szczyt Araratu
Przejeżdżamy przez gwarny Dogubayazit, kierując się na Ishak Pasa Sarayi. Brukowana, nierówna droga, na ostatnim odcinku bardzo stroma, prowadzi do zabytku wpisanego na listę UNESCO, aktualnie restaurowanego. Parking przed Pałacem jest bezpłatny. Widzimy ekipę niemiecką (kamper + landrover), dolmusz przywiózł kilkoro tureckich, więc tłoku nie ma.
Dogubeyazit
Dogubeyazit - Ishak Pasa Saray
Wstęp 5 lirów; nie wolno zwiedzać meczetu i kuchni. Brama jest wspaniale wyrzeźbiona, wprowadza na dziedziniec pierwszy, dość surowy (jest tam wejście do podziemi oraz do pustych sal po północnej stronie, z oknami na góry), a następnie przechodzi się na dziedziniec wewnętrzny, gdzie oszałamia bogactwo zdobień portali, okien, grobowca. Wchodzimy do wnętrza i zwiedzamy pomieszczenia pałacu. Szczególne wrażenie robi „jadalnia”, z kolumnami sklepionymi koronkowo rzeźbionymi łukami. Całe pomieszczenie jest bogato zdobione, świadcząc o wielkich umiejętnościach ówczesnych mistrzów oraz dobrze o obecnych restauratorach pałacu.
Ishak Pasa Saray - brama wejściowa
Ishak Pasa Saray - dziedziniec wewnętrzny
Ishak Pasa Saray - jadalnia
Ishak Pasa Saray - toaleta (jedna na 365 pokoi?)
Ishak Pasa Saray - pokój w haremie
Z pałacu udajemy się w kierunku widocznych niedaleko murów twierdzy urartyjskiej (ormiańskiej, seldżuckiej, osmańskiej (???), górujących nad meczetem. Droga kończy się na parkingu, zamienionym w miejsce piknikowe. Jest sobota, rodziny porozkładały się na kocach, dywanach, na ławkach, najlepiej w cieniu nielicznych drzewek. Rozbierają mięso, pieką, smażą, grilują i piją czaj z tych swoich samowarów. Dorośli, młodzież i dzieci. Są oczywiście stragany z różnym dobrem, i mnóstwo śmieci. Co sprowadziło tych ludzi tutaj? Grobowiec Ahmede Xane (Ahmed-i Hani) największego poety kurdyjskiego (żył w latach 1650-1707), a może widok przez skalne okno na miasto Dogubayazit?
Ishak Pasa Saray - twierdza, meczet, piknik
Ahmed-i Hani - Piknik Alani
Dogubeyazit - Ahmede Xane mauzoleum
Niestety, natrętne dzieci znów wygoniły nas szybko stamtąd. Wstąpiliśmy jeszcze do meczetu usytuowanego poniżej obwarowań. Z jego dziedzińca prowadziła skalna ścieżka do pustelni lub grobowca skalnego, trochę za trudna jak na nasze nogi.
Dogubeyazit - meczet pod murami twierdzy
Wracając do miasta zatrzymujemy się na zakręcie drogi, oglądając ruiny miasta Bayazit (zniszczonego przez armię turecką w walkach z Kurdami), panoramę Dogubayazit, Ararat za chmurami, panoramę z Ishak Palace.
Dogubayazit - ruiny Bayazit
Dogubayazit
Dogubeyazit - widok na Ishak Pasa Saray i okolicę
Dogubayazit - ruiny Bayazit na tle Dogubayazit
Przejeżdżamy przez miasto bez zatrzymania. Pomimo zachwytów w przewodniku p. Korsaka nie znajdujemy tu nic ciekawego, ani nawet interesującego na tyle, aby pozwiedzać. Chaotyczny ruch, nieciekawa zabudowa, brak zabytków nie skłaniają do „zejścia z siodła”, więc gonimy naszego „osiołka” do następnego celu: Wan – jezioro i miasto.
Droga prowadzi przez przełęcz Tendurek – wys. 2644 m npm. Przed przełęczą rozciągają się pola lawowe – niektóre partie wyglądają, jakby lawa jeszcze się żarzyła! Niesamowite wrażenie podkreślają płaty łąk i ziemi uprawnej. Widoczne są liniowe szczeliny, skąd wypływała lawa. Musiało to być – w sensie geologicznym – całkiem niedawno.
Tendurek Dagi
Tendurek - pole lawowe na Tendurek Gecidi
Po drodze zaliczamy jeszcze dwie „atrakcje”: wodospad Bendimahr Salakesi (opłata 6 lirów od osoby) oraz stary mostek Seytan Korpusu.
Muradiye - Bendimahr
Mostek wiszący nad Bendimahr - wodospad
Seytan Koprusu
Wkrótce naszym oczom ukazuje się Jezioro Wan. Północny brzeg jest bagnisty, porośnięty trzcinami i łąkami, na których wypasają się krowy, kozy i owce. Ujechawszy jeszcze kawałek pozostawiamy samochód przy drodze i pieszo idziemy przywitać się z „morzem Wan”. Plaża jest kamienista, woda przejrzysta i czysta. W dotyku rzeczywiście śliska.
Północny brzeg Jeziora Van
Jezioro Van - kąpiel zapoznawcza ze słynną śliską wodą
Kąpiel w chłodnej wodzie, gorzkiej i słonej jednocześnie, dostarcza mi odprężenia. Pływa się lekko, gęstość mineralizowanej wody nie jest bez znaczenia. Po wyschnięciu na skórze szybko tworzy się osad soli, który spłukuję już w kamperze.
Przed miastem Van zauważam brązowy kierunkowskaz do Liman Monastiri.
Van - północny brzeg jeziora
Van - w tle Suphan Dagi
Jedziemy na półwysep, krążymy po drogach, na koniec pytamy miejscowych, ale chyba nie potrafiliśmy się z nimi porozumieć, bo nie znaleźliśmy monastyru. Wracamy zatem na drogę główną i wkrótce wjeżdżamy do miasta. Nawigacja dalej nie działa, więc na nosa kieruję się nad brzeg jeziora w poszukiwaniu kampingu, o którym wspominał Piotr. Klucząc po uliczkach dojeżdżam do portu, skąd odchodzą promy. Pytam w Kapitanacie, ale nie znają chyba pojęcia „camping”, jakiś młodzian szuka w komórkowym Internecie, nie ma w Wan takiego miejsca.
Kierowani tablicami dojeżdżamy do Skały Wan i nocujemy na placyku przy toalecie, naprzeciwko meczetu. Oczywiście, po chwili nawiedza nas jakaś ochrona, ale tylko po to aby zapewnić, że czuwają (przynajmniej tak zrozumieliśmy :)).
Dzień dziewiąty: Wan - Akdamar
Rankiem zaglądam do wejścia na wprost - prowadzi do Abdurrahman Baba Mescidi ve Turbesi.
Van - droga do Van Kalesi
Van - meczet i grobowiec
Szukam wejścia do twierdzy, pokazują, że z drugiej strony skały. Zostawiam auto na placyku naprzeciw parku u podnóża skały, przechodzimy przez mostek i kierujemy się w lewo w górę (kiosk z kasą zamknięty). Ponieważ robotnicy układają nowy chodnik, idziemy ścieżkami po skałach, w końcu dróżką obok pracujących dostajemy się do twierdzy przez bramę. Obserwujemy nawarstwiające się mury obronne, ich struktura mówi o ich budowniczych. W części szczytowej resztki pomieszczeń, baszt, meczet (zamknięty) i wspaniałe panoramy na jezioro, otaczające góry oraz miasto Van.
Van - twierdza
Van - twierdza
Van - na twierdzy
Van - na twierdzy
Poniżej skały widać ruiny i zarysy fundamentów wielkiego niegdyś miasta Tushpa, stolicy królestwa Urartu w IX w pne.
Właściwie to widać zniszczony przez Turków w latach eksterminacji Ormian od 1915 r. kwartał miasta zwany Qaghaqamej (Kachakamedż), widoczne są szczątki kościołów czy monastyrów. Na krańcu widać odbudowywany meczet i bramę miejską.
Van - ruiny Kachakamedż
Schodzimy na dół tą samą drogą i kierujemy się na południe, przez dziurę w murze okalającym dawne miasto wchodzimy na jego teren. Obecnie jest to lasek topolowy, w którym pasą się kozy i owce, piknikują rodziny i bawią się dzieci. Idąc wzdłuż skały natrafiamy na źródło – wywierzysko spod skały, jaskinie naturalne i wyrobiska, sztolnie, korytarze?
Van - u podnóża skały Van
Van - ruiny monastyru św. Pawła
Potem oglądamy z bliska ruiny miasta, oraz południową wystawę skały. Widać budynki przylepione do skał, mury i baszty. Widzimy też (za pomocą zoomu) tablicę z napisem Kserksesa Wielkiego, syna Dariusza Perskiego. Napisana w 3 językach stanowi ważne źródło historyczne.
Van - tablica Kserksesa
Wracając natrafiamy na budowlę z kamiennych bloków. Jeden z nich, u podstawy, jest pokryty pismem klinowym. Budowla to prawdopodobnie przystań dla statków, pływających po „Morzu Van”, którego poziom obniżył się o ok. 4 m!
Van - kamień z pismem u podstawy dawnej przystani
Van - źródło bijące spod skały Van (jedno z kilku)
Ochłodziliśmy się w źródle, bijącym z rury zagłębionej w skały. Wielu ludzi przyjeżdżało z bańkami i nabierało tutaj wody, więc poczęstowaliśmy się i my – normalna, słodka woda, chłodna i twarda w smaku. Potem obejrzeliśmy (i nagraliśmy naszą kamerką w okularach szpiegowskich) muzykę i tańce, odbywające się na trawniku przed Kultur Merkezi Van Kalesi.
Van - tańce w ośrodku kultury u podnóża skały Van
Jadąc w kierunku miasta mijamy park, urządzony na ruinach Tushpa. Potem jedziemy drogą wzdłuż ogrodzenia w kierunku jeziora. Po przyjeździe na „plażę” obrzydzenie nie pozwala nam nawet wysiąść z auta – a tym bardziej odpoczywać na tym śmietniku!
Van - plaża niedaleko Van Kalesi
Wyjeżdżając z miasta mijamy nowoczesne lotnisko, oraz kontenerowe osiedle, zamieszkałe przez ofiary ubiegłorocznego trzęsienia ziemi. Ale życie toczy się nadal – mija nas kawalkada weselna.
Van - osiedle ofiar trzęsienia ziemi z 2011
Van - kawalkada weselna
Potem jedziemy wzdłuż południowego wybrzeża jeziora, do Akhdamar. Zatrzymaliśmy się na parkingu, przeszli napowietrzną kładką i wsiedli na stateczek, który odpłynął, jak się zapełnił turystami. Opłata 7,5 TL, ponadto za zwiedzanie monastyru 3 liry. Warto było – kościół piękny, dobrze zachowany, malunki na ścianach niezniszczone. Teren okalający kościół zapełniony nagrobnymi płytami ormiańskimi. Powrót po ok. 2 godzinach.
Van - droga wzdłuż południowego wybrzeża
Jezioro Van - przystań statków na Akdamar
Jezioro Van - Kościół Św. Krzyża z 915-921 r.
Akdamar - w kościele
Akdamar - malowidła w apsydzie kościoła Św. Krzyża
Akdamar - zdobienia zewnętrzne Kościoła Św. Krzyża
Akdamar - nagrobki
Akdamar - widok z wyspy
Dalej droga, kręta, to wznosząca się, to opadająca do jeziora, doprowadza do miasta Tatvan. Za miastem kierujemy się na północ, i ponieważ nie zauważam kierunku na Nemrut Dagi, jedziemy do Ahlat. Po drodze, na półwyspie, znajdujemy spokojny nocleg.
Jezioro Van - wschodni brzeg